rodzicielski narkotyk

Rodzicielstwo jest jak uzależnienie od dopaminy.

rodzicielstwo

Wstajesz. Padasz. Wychodzisz z domu. Powieki jak z betonu. Nogi jak z waty. Znów pada. Ty padasz po pierwszym metrze.
Wieje. Nic nowego w sumie. Kolejne metry. Krew się obudziła. Przyspiesza. Mokniesz, ale już nie od deszczu. Mięśnie krzyczą z bólu. Nie czujesz ich. Wciskasz, wyciskasz, kręcisz kółka. Strzał. Oddech przyspiesza. Oczy w otwarte. Uśmiech na twarzy. Padasz. Ciągle pada, ale inaczej. Dopamina krąży. Udało się. Jesteś na szczycie.

Rano znów wstajesz. Nie masz już na to siły. Strzał. Dziś szybciej niż zwykle. Serce chce wystrzelić z klatki. Obracasz się. Patrzysz w dół. Jeszcze rok temu metr był zbyt dużym wysiłkiem. Dzisiaj stoisz na szczycie, na dopaminowym haju. Już wiesz, jak to jest. Chcesz więcej, mocniej szybciej. Żyjesz.

Powyższy tekst napisałem kilka lat temu, na stronę www dla kolegi. Zgadniesz, jaka była tematyka jego strony www? Podpowiem, że chodzi o sport 

Opatrzyłem to wtedy tytułem: Uzależnieni od dopaminy.

To była strona o bieganiu.

Dzisiaj uważam, że tych kilka krótkich zdań o joggingu pasuje również do rodzicielstwa.

Dlaczego twierdzę, że jogging przypomina rodzicielstwo? Przeczytaj ten sam tekst poniżej raz jeszcze. Wprowadziłem do niego drobne dodatki rodzicielskie.

Wstajesz po nie przespanej nocy. Padasz. Wychodzisz z domu zaprowadzić dzieci do przedszkola. Powieki jak z betonu. Nogi jak z waty. Znów pada. Ty padasz po pierwszym metrze.

Wieje. Nic nowego w sumie. Kolejne metry. Krew się obudziła. Buzuje od kolejnej próby zapięcia suwaka dziecięcej kurtki. Przyspiesza jeszcze bardziej, gdy Twoja pociecha kolejny raz wchodzi w kałużę bez kaloszy. Mokniesz, ale już nie od deszczu. Pot ścieka nawet po miejscach, o których nie wiedziałaś, że mogą w ogóle się pocić. Mięśnie krzyczą z bólu. Nie czujesz ich. Wciskasz, wyciskasz, kręcisz kółka. Przedszkole, praca, dom, przedszkole, praca dom.

Strzał. Mocny buziak. Uśmiech i przytulas, mimo że nakrzyczałaś na dziecko już kilka razy od rana. Ono jakby nie widziało tej złości. Oddech przyspiesza. Oczy w otwarte. Uśmiech na twarzy. Padasz z miłości. Ciągle pada, ale jakoś inaczej. Dopamina krąży. Udało się.

Kolejny poranek. Znów wstajesz. Kolejny dzień. Nie masz już na to siły. Strzał miłości. Dziś szybciej niż zwykle. Serce chce wystrzelić z klatki. Obracasz się. Patrzysz w dół. Jeszcze rok temu przewinięcie pieluchy było zbyt dużym wyzwaniem. Dzisiaj stoisz na szczycie, na rodzicielskim haju. Już wiesz, jak to jest. Chcesz więcej, mocniej szybciej. Żyjesz. Po to właśnie żyjesz. Dla tej jednej chwili miłości. Dla tego jednego uśmiechu. Dla tego jednego buziaka.

To co, idziemy dzisiaj na jogging?!

Po więcej wpisów tego typu zapraszam w każdą środę na bajkowego Facebooka lub tutaj.