Małpka Empatka

 

 

[fw_raw_code shortcode_name=”” text=”‹º›spreaker type‹´›player resource‹´›‹²›episode_id‹´›42952388‹²› width‹´›‹²›100%‹²› height‹´›‹²›200px‹²› theme‹´›‹²›light‹²› playlist‹´›‹²›false‹²› playlist-continuous‹´›‹²›false‹²› autoplay‹´›‹²›false‹²› live-autoplay‹´›‹²›false‹²› chapters-image‹´›‹²›true‹²› episode-image-position‹´›‹²›left‹²› hide-logo‹´›‹²›false‹²› hide-likes‹´›‹²›false‹²› hide-comments‹´›‹²›false‹²› hide-sharing‹´›‹²›false‹²› hide-download‹´›‹²›true‹²›‹¹›” responsive=”{‹²›desktop_display‹²›:{‹²›selected‹²›:‹²›yes‹²›},‹²›tablet_landscape_display‹²›:{‹²›selected‹²›:‹²›yes‹²›},‹²›tablet_display‹²›:{‹²›selected‹²›:‹²›yes‹²›},‹²›smartphone_display‹²›:{‹²›selected‹²›:‹²›yes‹²›}}” __fw_editor_shortcodes_id=”709b4607c73e07e647ca394fa889350b” _array_keys=”{‹²›responsive‹²›:‹²›responsive‹²›}” _fw_coder=”aggressive”][/fw_raw_code]

Słońce ogrzewało pierwsze ziarenka piasku na plaży. Pomarańczowy olbrzym wyraźnie dawał znać, że trzeba wyjść z krainy snów. Listki drzew, znajdujących się najbliżej plaży, przeobrażały się z szarych w jasnozielone. Empatka siedziała na szczycie najwyższego z drzew przy plaży i właśnie kończyła jeść banana, gdy słońce dotarło w końcu do jej okrągłych i dużych jak jabłka oczu.

 

Uwielbiała przychodzić tutaj codziennie, przed przedszkolem i patrzeć na spokojne fale oceanu. Tylko o świcie panowała tu taka cisza. Przez resztę dnia, cały brzeg wykorzystywany był przez dzieci ze szkoły i przedszkola. Wszystkie małpki, koledzy i koleżanki Empatki, grali tu w piłkę, rzucali dyskiem, ale też uczyli się o bezpiecznym zachowaniu nad wodą. Empka, bo tak mówili na nią przyjaciele, uwielbiała zabawy z rówieśnikami. Lubiła też czasami mieć swoją własną przestrzeń. Trochę czasu dla siebie i ciszę, kiedy tego potrzebowała. Każdy czasami potrzebuje trochę się wyciszyć, uspokoić myśli. Tego ostatniego może jej niedługo najbardziej brakować, ale wyrzucając skórkę od słodkiego owocu, jeszcze o tym nie wiedziała. Gdy słońce oświetliło konary najwyższych drzew, zeskoczyła sprawnie na ziemię i udała się na poranną naukę w małpim przedszkolu.

Empatka wróciła do domu akurat na obiad. Miała udany dzień. Była zmęczona, ale w znakomitym humorze. Opowiedziała najpierw mamie, jak spędziła dzień, po czym umyła dokładnie wszystkie cztery ręce i usiadła do stołu. Uwielbiała zupę z białą fasolą i zielonym groszkiem, kopytka i różne kasze. Dzisiaj coś było jednak inaczej. Nie czuła od wejścia zapachu gotowanej strawy. Z garnków nie buchała para. Nawet tata, który zwykle wracał z pracy bardzo późno, właśnie przekroczył próg ich chatki i pomachał do niej. Gdy wrócił, uśmiech nie znikał z jego twarzy. Ucałował córkę w czoło, mamę małpkę w usta i usiadł naprzeciwko Empatki. Mama od razu przyniosła na stół wielki talerz lodów czekoladowych ze świeżymi owocami. Były tam arbuzy, kokosy, ananasy i jabłka. Empatce, aż ślinka delikatnie poleciała z ust. Nie wiedziała, co się dzieje. Lubiła lody, ale rodzice nigdy nie pozwalali jej ich jeść przed obiadem. Lody to był deser i to serwowany od święta. Ostatnio doświadczyła takiej uczty, gdy tata dostał lepszą pracę. Nie wiedziała, co ma myśleć. Nie przeszkadzało jej to jednak oblizywać się ze smakiem.

– Kochanie — zaczęła spokojnym głosem mama małpka — chcemy Ci przekazać ważną wiadomość.

Empatka trochę słuchała, a trochę w myślach zajadała już czekoladowe słodkości.

– Dzisiaj nie ugotowałam normalnego obiadu. Postanowiłam przygotować tę słodką ucztę, ponieważ mamy co świętować i z czego się cieszyć.

Po tych słowach córka odwróciła wzrok od deseru i spojrzała z zaciekawieniem na mamę.

– Jesteś dla nas bardzo ważna Empko. — zaczął tata małpka — Bardzo Cię kochamy, dlatego chcemy, abyś dowiedziała się pierwsza i bezpośrednio od nas.
– Chcemy Ci powiedzieć — zaczęli wspólnym głosem rodzice — że będziesz miała braciszka! Mamusia jest w ciąży.

Empka z podskakującej, machającej rękami małpki w jednej chwili stała się małą, zastygłą w miejscu małpeczką. Nie uśmiechała się już. Nawet widok lodów jej nie cieszył. Po chwili zastanowienia odezwała się smutno:

– Czy to znaczy, że od teraz będę musiała dzielić się z nim lodami? Czy dalej będziecie mnie kochać? Czy będę mogła mieszkać w moim pokoju?

Więcej myśli kotłowało się w głowie małej małpki, niż mogła na raz wypowiedzieć.

Mama, widząc to, od razu wstała i przytuliła córkę mocno.

– Wszystko będzie dobrze kochanie. Minie jeszcze wiele tygodni, zanim Twój braciszek się urodzi. Przez ten czas postaram Ci się wszystko dokładnie wytłumaczyć.

***

Minęło kilka miesięcy. Słońce nie budziło już przed przedszkolem ziarenek piasku do życia, ale oświetlało je znacznie później. Listki zmieniły kolor z zielonego na pomarańczowo-brązowy, a dodatkowo w uporządkowanym świecie Empatki zmieniła się jeszcze jedna, bardzo istotna sprawa. Miała już obok siebie małego, nieporadnego, głośnego braciszka. Edwin miał różową skórę, słodki zapach i strasznie mocny głos. Wymagał też, aby poświęcać mu bardzo dużo uwagi.

Przez cały czas, jak jej mały braciszek był w brzuszku, mama z tatą tłumaczyli Empce, jak ich życie będzie wyglądać po urodzeniu nowego członka rodziny. Co innego jest mówić, a co innego zobaczyć to na własne oczy, a przede wszystkim, co innego jest usłyszeć to na własne uszy…

Rodzice na każdym kroku zapewniali Empkę, że ją kochają, ale ona czuła coś innego. Dzień nie był z gumy i widziała, ile czasu zajmuje opieka nad nowo urodzoną małpką, jej bratem. Rodzice codziennie byli bardziej zmęczeni i rozdrażnieni. Jak tylko była chwila czasu, w której Edwin spał albo leżał spokojnie, Empatka chciała pobawić się z rodzicami. Tak bywało wcześniej. Ci jednak ciągle ją teraz zbywali. Mówili, że są za bardzo zmęczeni albo, że muszą jeszcze zrobić to, czy tamto. Nie było już tylu momentów czułości i przytulania. Nie było już tyle czasu na długie rozmowy po przedszkolu.

Edwin dorastał. Gdy Empatka w końcu znalazła sposób na głośne zachowanie braciszka, doszły kolejne wyzwania. Ed zaczął zabierać jej zabawki, wyrzucać farbki i co najgorsze, zawsze psocił tak, że mama winiła Empkę za bałagan, hałasy czy tłuste ślady na ścianach, a nie jego. Wystarczyło, że się rozpłakał bez powodu, a mama od razu biegła go przytulić. Gdy ona uroniła łzę, mamusia tylko podawała jej chusteczkę i głaskała po głowie.

Humor Empatki pogarszał się z każdym dniem, odkąd urodził się jej braciszek. Miało być tak pięknie, tak zabawnie i kolorowo. Tak ma mówiła. Nie było powodu, żeby jej wtedy nie wierzyć. Wszystko się jednak przewróciło do góry dnem jak łódka podczas sztormu. Małpce brakowało czasu z rodzicami. Brakowało jej czułości. Brakowało jej poświęcenia takiej uwagi jak kiedyś. Brakowało jej też przede wszystkim ciszy i spokoju od czasu do czasu.

Wracając jednego deszczowego dnia z przedszkola, postanowiła pójść dłuższą drogą. Nie chciała znowu słuchać rodziców, że nie mają czasu. Nie miała ochoty sprzątać zabawek ciągle rozrzucanych przez Edwina. Nie widziała sensu w ukrywaniu swoich negatywnych emocji. Wolała uspokoić nerwy na spacerze.

Po kilku minutach cała przemoczona dotarła do wielkiej, ciemnej jamy. Przestraszyła się na początku, ale piękny, słodki zapach wylatujący ze środka zachęcały, aby się w niej rozgościć.

Gdy weszła głębiej, a jej oczka przyzwyczaiły się do mroku, zauważyła, że po dziesięciu krokach jaskinia zakręca w lewo. Gdy tam podeszła zobaczyła w dalszej części przytulne, ciepłe płomienie z kominka i kilka małych niedźwiadków turlających się wesoło po dywanie z brązowego mchu.

Nagle małpka znieruchomiała. Wszystkie włoski na jej przemoczonym futerku stanęły dęba. Wielka, ciężka łapa spadła jej na ramię, niczym cegła na szkło. Odwróciła się powoli. Zobaczyła za sobą wielkiego, ale uśmiechniętego niedźwiedzia.

– Chodź do środka. Zaraz podaję kolację. Wyschniesz trochę i opowiesz, co cię do nas sprowadza. Zapraszam — powiedziała niedźwiedzica, popychając małpkę delikatnie.

Empatka nie potrafiła wydusić słowa. Utrudniał to strach, ale i dodatkowo fioletowe, trzęsące się z zimna usta. Dopiero gdy postała chwilę przy kominku, poczuła się lepiej.

Ośmioro niedźwiadków zasiadło już do stołu, gdy mama niedźwiedzica przyszła przed kominek, zapraszając małpkę na ciepły posiłek.

Gdy Tata niedźwiedź posprzątał ze stołu, a cała misiowa rodzinka, razem z niespodziewanym gościem, głaskała się już po brzuchach przed kominkiem na miękkim, otulającym mchu, mama niedźwiedzica zaczęła mówić:

– Co taka mała małpka robiła sama, w deszczowy dzień, po południu na wejściu do jaskini niedźwiedzi?
– To wszystko przez mojego młodszego brata! – odważyła się w końcu odezwać Empatka. – on jest nieznośny, hałaśliwy, zabiera mi zabawki i trzeba ciągle na niego uważać. Nie lubię go.
– Poczekaj małpko. Słyszę, że przemawia przez ciebie złość. Uspokój oddech, ścisz głos i opowiedz mi wszystko od początku.

Wszyscy słuchali z uwagą. Nikt się nie odezwał, dopóki małpka nie przestała mówić. Mówiła szybko, ale już z większym spokojem. Na koniec zadała wszystkim tylko jedno pytanie:

– Jest tu was, aż ośmioro. Dziesięcioro licząc Waszych rodziców. Widzę, że potraficie się ze sobą świetnie bawić. Macie dobre humory i nie bijecie się. Jakim cudem to robicie? Ja przez nerwy wywołane zachowaniem mojego brata znów wróciłam do smoczka i nawet już zabawek nie chce mi się w pokoju sprzątać.

Rodzina misiów spojrzała po sobie z uśmiechami na twarzach. Następnie głos zabrała mama:

– To nie jest tak, że moje dzieci się nie kłócą. Robią to przez większość czasu. Trafiłaś akurat na pozytywny, spokojny moment. Tak to już jest z rodzeństwem. Każde dziecko jest inne. Ma swój charakter, potrzeby i pragnienia. Czasem, jak dziecko nie potrafi opowiedzieć o tym, co czuje albo powiedzieć czego chce, używa do tego sposobów, które zna. Często jest to płacz albo siła fizyczna. Nie jest to miłe dla ucha i często boli. Tak to już niestety jest. Zwłaszcza na samym początku. Pocieszę cię! Ten okres na szczęście mija. Gdy okażesz swojemu braciszkowi dużo cierpliwości, czasu oraz pokażesz mu co wolno, a czego nie, to gwarantuję ci, że niedługo będziecie się ze sobą super bawić.

– Tylko jak ja mam mu to tłumaczyć. On jest jeszcze za mały. Nie rozumie mnie wcale.
– Małe dzieci, droga małpko, uczą się najwięcej z obserwacji. Jeśli spędzając czas z bratem, będziesz swoim zachowaniem pokazywać, że na przykład nie wolno krzyczeć albo trzeba odkładać zabawki na miejsce, to w końcu zrozumie. Trzeba do tego trochę czasu i cierpliwości. Widzę jednak, że jesteś mądrą i wartościową małpką. Idąc dzisiaj na spacer już pokazałaś, że zamiast kolejny dzień sprzeczać się z bratem i rodzicami, wolisz przemyśleć wszystko, aby znaleźć rozwiązanie.

– Strasznie to wszystko trudne — odpowiedziała Empatka, spuszczając głowę.
– Na początku, wszystkie zmiany w naszym życiu wydają się trudne — podsumowała misiowa mama. — Przychodzi potem taki dzień jak dziś. Dzień, kiedy wszyscy siadamy spokojnie przy kominku, przytulamy się, spędzamy razem czas, rozmawiamy, żalimy się, jeśli trzeba, pytamy się o radę, jak ktoś ma z czymś lub z kimś problem. W takich chwilach jak ta dzisiejsza wspólna zabawa, posiłek i pogawędka doceniamy swoje towarzystwo i zauważamy, że tak naprawdę, mimo różnic, jakie nas czasami dzielą, to ważne jest tylko to, że bardzo się kochamy. Nie wyobrażamy sobie teraz życia bez siebie. Na pewno też to w końcu do docenisz. Jeśli chcesz mojej rady, to przede wszystkim powiedz rodzicom o tym, co czujesz. Może mają tyle spraw na głowie, że nie widzą twoich zmartwień? Powiedz też mamie i tacie, że rozumiesz, ile mają teraz dodatkowej pracy, ale Ty też potrzebujesz ich uwagi i czasu. Ustalcie wspólnie, chociaż krótki czas, raz dziennie, który spędzicie wspólnie. W miarę możliwości bez Twojego brata na początku.

– Brzmi to ciekawie. – odpowiedziała Empatka, wyraźnie zainteresowana.

Nagle do przytulnej jamy wtargnął przemoczony, oddychający ciężko struś.

– Przepraszam za najście. Będę mówił szybko, bo to sprawa najwyższej wagi. W całym lesie poruszenie. Zaginęła mała małpka. Rodzice skaczą po gałęziach i proszą wszystkich o pomoc. Ostatnio ją widziano, jak wychodziła z przedszkola i kierowała się znajomą drogą do domu. Potem ślad po niej zaginął. Do domu nie dotarła. Słyszeliście coś może?

Wszyscy w jamie siedzieli przodem do kominka. Tata był jednak tak duży, że zasłaniał swoim ciałem prawie całą rodzinę. Gdy ktoś stał na wejściu do jamy, mógł spostrzec nie więcej niż trzy niedźwiedzie. Jakież było zdziwienie strusia, gdy po jego przemowie, zza największego z niedźwiedzi zaczęły wyłaniać się ciekawskie oczka. Raz, dwa, trzy…

Gdy struś doliczył do dziesięciu, coś jeszcze ruszało się w tle. Nagle zza pleców ostatniego niedźwiedzia, wyskoczył jeszcze jeden. Zatrzymał się na ramieniu największego z nich. Struś potarł mokre od deszczu oczy ze zdziwienia.

– Czy ja dobrze widzę? Jest z Wami mały niedźwiadek z ogonem?

Wszyscy przy ognisku wybuchnęli śmiechem.

– Nie mój drogi strusiu — zaczął mówić tata miś. — To jest małpka. Nie taka zwykła małpka. To jest małpka, której najprawdopodobniej szukasz ty i cały las.

– Idź szybko ze strusiem Empatko. — powiedziała misiowa mama — Odwiedź nas jeszcze kiedyś. Dam ci na drogę jeszcze jedną radę. Nigdy, przenigdy nie oddalaj się od domu, gdy rodzice nie wiedzą, gdzie idziesz. Jako mama zamartwiałabym się bardzo, gdyby jeden z moich małych misiów nie wrócił z przedszkola tak jak zwykle.
– Dobrze. Tak zrobię. Dziękuję za ubrania na zmianę, pyszny obiad i mądrą rozmowę. Świetna z Was rodzina, ale czas już na mnie. Do zobaczenia wkrótce. — powiedziała Empatka i wskoczyła zwinnie na grzbiet strusia, po czym jak pociąg pośpieszny, pobiegli w kierunku chatki małej małpki.

Gdy dotarli na miejsce rodzice od razu podbiegli do córki. Przytulili ją mocno i zabrali z deszczu do środka. W największym z pokoi coś spadło na Empkę z sufitu. Zupełnie się tego nie spodziewała. Nie utrzymała równowagi i upadła na podłogę. To był jej młodszy brat Edwin.

– Em, Em, Em — bo tak nauczył się ją nazywać – kocham cię Em. Gdzie byłaś tak długo. Pobawimy się?!

To były pierwsze słowa poza „mama” i „tata”, jakie mała małpka wypowiedziała od urodzenia. Empka słysząc to, zrozumiała co mama misiowa miała na myśli. Takie momenty wynagradzają każdą kłótnię czy zabraną zabawkę.

– Kocham cię mój Ty mały, głośny braciszku. — powiedziała starsza siostra, przytulając mocno Eda do siebie.

Potem wszyscy usiedli na wygodnej kanapie i rozmawiali, aż księżyc zapukał do ich okien.

Najważniejsze było jednak to, że w końcu ustalili, jakie są potrzeby wszystkich członków rodziny i obiecali znaleźć takie rozwiązanie, aby nerwy pojawiały się jak najrzadziej i każdy był szczęśliwy.

Koniec