Etatowe rodzicielstwo

Etatowe rodzicielstwo-jak freelancer radzi sobie z dziećmi?

Etatowe rodzicielstwo

 

Wyobraź sobie, że jesteś w pracy. Masz szefa. Lubicie się.

Pewnego pięknego, słonecznego dnia wpadasz na genialny pomysł. Pomysł wydaje Ci się tak dobry, tak Cię pochlania, że w danej chwili nie możesz myśleć o niczym innym. Musisz od razu powiedzieć o tym szefowi. Na pewno się ucieszy — myślisz w duchu. Może jeszcze do tego jakaś premia wpadnie?

Z energią otwierasz drzwi do gabinetu przełożonego. Nie martwisz się nawet żeby zapukać. Pytasz prosto z mostu czy możesz zająć chwilę, bo właśnie wpadł Ci do głowy świetny pomysł.

– Nie teraz. – odpowiada szef.

Przychodzisz zatem następnym razem.

– Porozmawiamy później, zajęty jestem.

Motywacji starcza Ci jeszcze na kilka prób, ale zawsze słyszysz te same odpowiedzi: – Nie teraz; – Nie mam czasu; – Nie przeszkadzaj mi, jak pracuję; – Zajęty teraz jestem, nie widzisz?!

Teraz zastanów się, jakie emocje pojawiły się w Twojej głowie? Pomyśl, na ile podejść starczyło by Ci sił?
Czy wcześniejsze pochwały szefa dla Twojej kreatywności i pomysłowości były w ogóle szczere, skoro teraz nawet nie chce z Tobą rozmawiać?
Czy nadal uważasz, że jesteś dobrym pracownikiem i masz super pomysły, skoro to nie obchodzi najważniejszej osoby w firmie?
Czy może wręcz przeciwnie, zrobisz teraz jeszcze więcej, aby tylko zwrócić uwagę przełożonego?!
Czy teraz będziesz zwracać na siebie uwagę, nawet negatywnymi działaniami, aby tylko przełożony Cie zauważył?

Co robisz?

A teraz zamień słowa SZEF/PRZEŁOŻONY na RODZIC, PRACĘ na DOM, a SIEBIE w tej historii na DZIECKO i przeczytaj raz jeszcze…

Staram się nie pracować, gdy dzieci są w domu tylko ze mną. Jeśli już zdarza się taka konieczność to robię co mogę, aby w czasie mojej pracy zapewnić im jakąś rozrywkę.

W ostatnim miesiącu byłem zmuszony popracować tak dwa razy po dwie godziny, gdy dzieci były pod moją tylko opieką. Nie lubię tego robić. Wolałbym bawić się z nimi cały czas. Zwłaszcza, że powiedzenie dziecku w pewnym wieku: „pobawię się z Wami za dwie godziny”, znaczy tyle samo co „za dwa tygodnie” czy „za dwie minuty”. Dzieci inaczej postrzegają czas.

Dzień nr 1:

Zapewniłem dzieciom pełno rozrywek. Wszystko, co mogłem, żeby tylko się nie nudziły przez 2h, ale też żeby nie oglądały przez cały ten czas bajek w TV.
Co 5-10 minut byłem zaczepiany, pytany, oblewany, tulony itp. Kompletnie nie mogłem skupić się na pracy, przez co w nerwach, moich i dzieci, praca trwała prawie 4h.

Dzień nr 2:

Również przygotowałem szereg atrakcji jak w dniu nr 1. Tylko tym razem zrobiłem coś jeszcze. Wziąłem z kuchni zegar. Podzieliłem go na 4, 30-minutowe obszary. Powiedziałem starszemu synowi (lat 6), że jak tylko długa wskazówka znajdzie się na granicy wyznaczonego obszaru, może mi zadać jedno pytanie, albo poprosić, żebym w czymś mu pomógł. Wtedy i tylko wtedy, ale za to nie będę korzystał potem z komputera do końca weekendu i skupię się tylko na nich. I wiecie co? Prawie tę samą pracę co w dniu nr 1 wykonałem w 1.5h 😁

Dodatkowym plusem i wyzwaniem było wytłumaczenie młodszemu synowi (lat 2.5) o co chodzi, ale starszy brat wziął młodszego pod skrzydła i dali radę. Dzieci są czasem bardziej zaradne i odpowiedzialne za swoje zachowanie niż myślimy 😜

Do przemyślenia…