Dziś na budowie awantura.
– krzyczy przez okno kanalizacyjna rura.
— To nie moja wina!
– powiedziała oburzona drabina.
— To na pewno zrobiła suwmiarka.
– odrzekła pewna siebie wiertarka.
— Wyczuwamy tu jakieś przekręty.
– powiedziały równo dwa śrubokręty.
— Widziałyśmy sprawcę i mamy dowody koronne.
– skomentowały żółte okulary ochronne.
A dziura w ścianie jak się pojawiła,
Tak swej wersji się, jak zaprawa cegły trzyma.
— Ja tu byłam zaproszona przez samego majstra,
Powstałam po zbyt mocnej próbie wbicia takiego jednego wihajstra.
— Czyli to młotek wszystkiemu jest winien.
— Zaprawę i cegły teraz wziąć powinien
I zająć się tym zepsutym murem.
– krzyknęły wszystkie narzędzia chórem.
— Hola, hola — buntuje się młotek.
Ta dziura powstała, bo rozproszył mnie kotek.
A kotek na to ziewną szeroko,
I szybko zamknął sklejone, prawe oko.
Cegły, zamiast nad dziurą ze wszystkimi lamentować,
Zaczęły się już w świeżej zaprawie chować.
Wyskoczyły szybko w układy odpowiednie,
Uzupełniając puste miejsce poprzednie,
I zanim kłótliwe narzędzia doszły do porozumienia,
Dziura nie sprawiała już pustego wrażenia.
Poziomica wyrównała po wypadku emocji poziomy,
I nikt nie czuł się już z powodu fałszywych oskarżeń obrażony.
Majster tylko na koniec spojrzał na plany raz jeszcze
I aż z nerwów przeszły go dreszcze,
Bo kotek nie tylko rozproszył wcześniej młotek,
Ale do tego połowę planów budowy pozawieszał na ostry ogrodowy płotek.