Lokomotywa Dymek i porządne śniadanie

Na stacji w Warszawie stoi lokomotywa.

Piękna biało-czerwona, na węgiel chyba.
Dym z niej bucha i dmucha, zaraz w nową trasę wyrusza,
Gdzie maszynista Grzesiek, do pieca dorzuca i różne przyciski wdusza.
Dymek — tak ten pociąg ma na imię,
Ze swej szybkości i punktualności słynie.
Zwykle, ma na trasie Warszawa-Londyn podróże,
Jednak w czasie wolnym, z przyjaciółmi, udaje się na wycieczki małe i duże.
          Dymek ma dzisiaj bardzo dużo pasażerów. Zaczęły się zimowe wakacje i dużo dzieci wybiera się w odwiedziny do kolegów. Dwadzieścia wagonów pasażerskich ma teraz cały jego skład. Do tego, wagon restauracyjny, dwa wagony węgla i oczywiście wagon pocztowy. Zawiadowca stacji jeszcze pyta, czy może doczepić kolejny wagon pasażerski, bo wszyscy, co kupili już bilety się nie zmieszczą. Dymek poważnie się zastanowił, zmarszczył brwi i aż wyrzucił duży obłok pary z komina, tak intensywnie myślał. Nie chciał wziąć na siebie zbyt dużego ciężaru, bo jeśli źle wyliczy swoje możliwości, może dojść do wypadku, a wtedy tylko jego będą winić.
– Jest do dzisiaj mój pierwszy kurs, zjadłem dużo świeżego węgla na śniadanie ,popijając przepysznym nowym olejem silnikowym, a mój maszynista jest wyspany, z dużym doświadczeniem i również po solidnym śniadaniu. We dwoje powinniśmy dać radę – myśli sobie po cichu Dymek.
– Dobrze Pani zawiadowco, przyjmuję ten dodatkowy wagon. Proszę się tylko pośpieszyć, za trzy minuty wyjazd, a nie lubię się spóźniać.
– Ma się rozumieć Dymku, na Ciebie zawsze można liczyć. Obiecuję, że wyrobimy się w dwie minuty. – odpowiedział zadowolony Zawiadowca.
          Punktualnie o 8:00 Lokomotywa ruszyła w swoją kolejną podróż. Czekała ją jak zwykle wielogodzinna  przeprawa przez wiele krajów, mostów i tuneli. Dymek uwielbiał jeździć. Nie ważne jak długa była jego podróż, nie czuł w ogóle zmęczenia. Pamiętał jednak aby zawsze zabierać ze sobą odpowiednią ilość węglowych przegryzek na drogę, aby jego piec brzuszkowy nigdy nie był pusty, bo wtedy straciłby całą energię i parę. Najbardziej lubił przejeżdżać przez góry. Jest tam świetne echo i jego gwizd słychać daleko i wszędzie dookoła, jakby kilka pociągów jechało z nim w tym samym czasie. Dźwięki odbijają się od gór, przelatują przez doliny i trochę zmienione wracają.
          Mniej więcej w połowie trasy, gdzieś we Francji, Dymek zawsze mijał się ze swoją koleżanką Lolką, która jechała z powrotem do Warszawy. Lolka też jest lokomotywą wożącą pasażerów i różne przesyłki pocztowe. Tym razem coś było nie tak. Dymek zmartwił się, bo nigdzie  nie mógł wypatrzeć swojej koleżanki. Zgodne z rozkładem, powinni się minąć dwie minuty temu, a póki co nikt nie nadjeżdżał z przeciwka.
– Grzesiu, zapytaj proszę przez radio kontrolera ruchu, co się stało z naszą koleżanką — poprosił zmartwiony Dymek.
Po chwili rozmowy, maszynista odpowiedział:
– Wszystko jasne, Lolka stanęła kilka kilometrów stąd, zaraz do niej dotrzemy i zapytamy dokładnie co się stało.
Minęły dosłownie dwie minuty jazdy — i kolejne pięć minut hamowania, bo pociąg potrzebuje długiej drogi aby się zatrzymać — i dotarli na miejsce.
– Cześć Lolka, co się stało? – zapytał Dymek
– Eh, szkoda gadać. Nie posłuchałam Twojej dobrej rady i teraz mam za swoje. Wszystko przez to, że dzisiaj zaspałam. – odpowiedziała Lolka
– Mów dokładnie, od początku co się stało, pomogę jak tylko będę mógł.
– W poniedziałki jest najgorzej. Ciężko mi się obudzić po dwóch dniach wolnych. Nastawiam sobie budzik, ale rzadko kiedy go słyszę i przez to potem muszę się śpieszyć do pracy. Wiesz, jak bardzo nie lubię się spóźniać?! Przez ten pośpiech nie miałam czasu zjeść porządnego, solidnego śniadania, a potem…jak widzisz…nie miałam energii, żeby pracować, a już nie wspomnę o zabawie w przerwie. Szybko przekąsiłam coś po drodze, w restauracji po drodze tylko jakiś węgiel sprzed miesiąca mieli. Trochę był już stary, ale tak mi burczało w brzuszku, że musiałam go czymś wypełnić. Popiłam to wszystko przeterminowanym olejem silnikowym, do którego chyba dodali dużo cukru, żeby jeszcze jakoś smakował i teraz sam widzisz jak to się skończyło.
– Widzisz Lolka, to się nazywa doświadczenie i konsekwencja. Już wiesz co zrobiłaś źle i przypuszczam, że następnym razem do tego nie dojdzie, prawda? Masz już jakiś pomysł jak to zmienić następnym razem?
– Może nastawie sobie dwa budziki i dodatkowo nastawie je o dziesięć minut wcześniej? Może na wszelki wypadek, przygotuje sobie jakąś dobrą, zdrową kanapkę z węglem i warzywami dzień wcześniej, tak na wypadek jakbym zaspała?
– Bardzo dobre pomysły koleżanko, wiedziałem, że coś wymyślisz, jesteś bardzo mądrym pociągiem. Teraz proszę, masz tutaj wagon najlepszego węgla, jaki kiedykolwiek jadłem, smacznego.
          Lolka jadła, aż jej komin parował. Od razu odzyskała dobry humor i energię do dalszej jazdy.
Pożegnali się z Dymkiem głośnym Ciu, Ciu i pojechali w dalszą trasę. Dzięki tej sytuacji Lolka już nie zapomni, że zawsze trzeba pamiętać o porządnym ,zdrowym śniadaniu, bo to ono daje nam energię do pracy i zabawy na pierwszą część dnia.

Te bajki też mogą Ci się spodobać