Śnieżynka, która chciała zatańczyć Na krańcu zimowego nieba, w chmurze miękkiej jak wata, mieszkały setki tysięcy śnieżynek. Każda z nich była wyjątkowa – miały różne kształty, wzory i błyszczały jak maleńkie diamenty. Ale wśród nich była jedna, która wyróżniała się czymś jeszcze: ogromnym marzeniem. Śnieżynka Mia chciała zatańczyć. Nie takie zwykłe wiry w powietrzu, jak to robiły wszystkie śnieżynki, lecz prawdziwy taniec – z muzyką, publicznością i aplauzem.
– Taniec jest tylko dla ludzi – powiedziała stara śnieżynka, która widziała już niejedną zimę. – My wirujemy wiatrem, spadamy na ziemię i roztapiamy się. Takie jest nasze przeznaczenie.
Ale Mia nie chciała tego słuchać. Każdej nocy, kiedy chmura zasypiała, ćwiczyła swoje obroty i skoki, wyobrażając sobie, że tańczy na śnieżnym parkiecie. Jej marzenie rosło z każdym dniem, aż pewnego poranka pojawiła się okazja.
– Nadchodzi wiatr! – zawołał głos. – Przygotujcie się, śnieżynki, czas wyruszyć na ziemię!
Mia aż podskoczyła z radości. To była jej szansa! Gdy wiatr porwał ją wraz z innymi, zaczęła wirować. Ale nie tak, jak to robiły jej siostry. Mia podnosiła ramiona, jakby grała muzyka, kręciła się w piruetach, zamaszystych i pełnych gracji.
– Co ty robisz? – spytała zdziwiona sąsiadka.
– Tańczę! – odpowiedziała Mia, robiąc kolejny obrót.
Wiatr był silny, a ziemia zbliżała się coraz szybciej. W końcu Mia wylądowała na malutkiej, cichej polanie, gdzie wszystko było otulone śniegiem. Była zachwycona – świat lśnił w słońcu, a świerki wyglądały jak świąteczne choinki. Ale coś było nie tak. Mia nie czuła już muzyki. Wiatr ucichł, a ona leżała nieruchomo na ziemi.
– Czy to już koniec mojego tańca? – pomyślała smutno.
Wtedy jednak na polanę wbiegła grupka dzieci. Mia usłyszała ich śmiech i zobaczyła, jak jedno z nich rzuca się na śnieg, rozkładając ręce i nogi.
– Patrzcie, robię anioła! – zawołał chłopiec.
Mia poczuła, jak coś porusza się pod nią. Chłopiec machał rękami i nogami, tworząc w śniegu wielkie wzory. Nagle Mia zdała sobie sprawę, że jest częścią tego dzieła – leżała dokładnie w samym środku śnieżnego anioła.
– To moja scena! – zrozumiała.
Kiedy dzieci skończyły zabawę, Mia leżała jeszcze przez chwilę w aniele. Promienie słońca zaczęły topić śnieg, a Mia poczuła, że unosi się w powietrze. Zamieniała się w drobniutką kroplę wody, która popłynęła strumyczkiem do pobliskiego stawu.
– To nie koniec – pomyślała. – To dopiero początek! I tak Mia rozpoczęła kolejną podróż. Woda, która kiedyś była nią, unosiła się w parze do nieba, by pewnego dnia znów stać się śnieżynką. Mia wiedziała, że jeszcze zatańczy – może na nosie dziecka, może na dachu domu, a może w wirującym śnieżnym zamieci. Każda śnieżynka ma swoje przeznaczenie, ale Mia dowiedziała się, że z marzeniami wszystko jest możliwe – nawet dla kogoś tak małego jak ona.